Cześć!
Dzisiaj słów kilka o głośnym przez ostatnie miesiące produkcie Nivea - masełko do ust, w moim przypadku wersja jagodowa.
Masełko kupiłam jakieś dwa miesiące temu na lotnisku przed lotem. Wiedziałam, że będę potrzebowała nawilżenia ust w samolocie, a nic z domu nie wzięłam. Wstąpiłam więc do lotniskowego Boots i od razu w oczy wpadły mi te cudeńka. Skojarzyłam je z postami pochwalnymi, więc długo nie myśląc sięgnęłam po wersję bluberry.
Konsystencja dość stała, która mięknie pod wpływem ciepła. Zanurzając w puszeczce palca, masełko nabiera się na opuszek, bez żadnego oporu.
Na ustach rozprowadza się super, nie pozostawiając żadnej lepkości jak i koloru.
Zapach? To chyba największy jego plus!!! Piękny - jagody zmieszane z jogurtem - mniam! Nie czuć tutaj żadnej chemii, ma się go ochotę po prostu zjeść. Niestety, albo "stety" nie smakuje niczym ;)
Działanie? No nie bardzo właśnie....
O ile na początku zostawała na ustach ochronna warstewka, która dawała uczucie nawilżonych, delikatnie lśniących ust na jakiś czas, to potem uczucie to ustępowało w zastraszającym tempie. Masełko musiałam nakładać coraz częściej, co stało się troszkę upierdliwe, szczególnie ze względu, na formę w jakiej występuje....
Jakby tego było mało, przy kilkudniowym jego używaniu uczula mnie ;(
Usta robią się mocno suche, mocno czerwone z czerwoną otoczką, która potrafi być bolesna ;(
Wiem, że to jest winowajca, bo ciągle go używam i po dwóch trzech dniach zaczyna się robić to samo. Szybko więc wtedy produkt odstawiam...
Może to i to głupie, ale zapach i ta powłoczka są tak fajne, że nie potrafię się powstrzymać...
Skład? Proszę bardzo :
Na drugim miejscu parafina ;( Dość często stosowana przy mazidłach do ust, więc ok, niech tam będzie..
Super, że jest tu masło shea i olej ze słodkich migdałów. Przed nimi jednak jest olej rycynowy i zastanawiam się, czy to nie jest winowajca moich podrażnień. Kiedyś próbowałam stosować go na brwi i zawsze wyskakiwały mi jakieś plamy na kościach policzkowych ;(
Duuużo czytałam o tych masłach na necie, u Was i nigdzie nie zauważyłam, żeby kogoś podrażniły. Widocznie znowu jestem wybrańcem ;(
Jak się u Was sprawdziły te cudeńka? Korcą mnie inne wersje zapachowe, ale wszystkie mają taki sam skład, więc chyba nie ma sensu.
Pozdrawiam Was, Jolka.
wow to mnie zaskoczyłaś, nie wiedziałam, że są też jagodowe masełka, nigdy się nie spotkałam z taką wersją, bo na pewno bym je kupiła :) bardzo lubię jagodowe kosmetyki, a teraz mam masełko malinowe i również polecam :)
OdpowiedzUsuńU mnie niestety kosmetyki Nivea w ogóle do tej pory się nie sprawdzały, zawsze były hmm.. za słabe w swoim działaniu :-)
OdpowiedzUsuńZapach musi być obłędny :), ja mam wazelinkę w słoiczku z Flosleka i w "błyszczyku" z Bielendy z obu jestem zadowolona.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak na Ciebie działa, mnie kusi wersja kokosowa.
OdpowiedzUsuńza sam zapach bym się skusiła;p
OdpowiedzUsuńna jagodową chyba sie skuszę :D chociaż chyba bd trudno wydobyć moimi szponami produkt z opakowania :D
OdpowiedzUsuńJa mam dystans do tej marki, kilka już zrobiło mi masakrę, jedyne co mogę używać to żel do mycia twarzy świetny jest ;)
OdpowiedzUsuńmam tę samą wersję i u mnie sprawdza się świetnie :)
OdpowiedzUsuńMialam karmelkowa wersje, ale nie pokochalam tych maselek i forma sloiczka zamiast sztyftu kompletnie mi nie lezy :(
OdpowiedzUsuńkusi mnie:D
OdpowiedzUsuńWesołych, magicznych świąt Kochana! :)
mam jeden smak ale nie pamietam nawet ;) srednio mnie zauroczył
OdpowiedzUsuńOd dawna mam ochotę na to masełko.
OdpowiedzUsuńMam wersję karmelową i mnie nie uczuliła, chyba musisz przestać je używać. Ja miałam podobnie z pomadką Alterry, stosowałam na rzęsy i brwi i wyskakiwało mi pełno jęczmieni i porzuciłam ją.
OdpowiedzUsuńMam w planach sobie je kupić ;D
OdpowiedzUsuńnie widziałam u nas tej wersji
OdpowiedzUsuńNie widziałam takiego, ale już dla samego zapachu bym się skusiła ;) Wesołych Świąt! ;) pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNo taki zapach to genialne sprawa :-D
OdpowiedzUsuńja go nie miałam :)
OdpowiedzUsuńmyślałam, że jestem jedyną osobą, której te masełka wysuszają usta
OdpowiedzUsuńJa tych masełek nie lubię - zupełnie się u mnie nie sprawdzają. Poza ładnym zapachem, zero plusów :/
OdpowiedzUsuńnie rozumiem czemu tak o nich głośno dopiero teraz, ja swoje miałam już rok temu. tylko opakowanie strasznie się brudziło, a masełko samo w sobie nie działało cudów z ustami. Tisane forever <3
OdpowiedzUsuńMam 2 inne wersje zapachowo- smakowe ale na pewno nie są to moje ulubione balsamy do ust!
OdpowiedzUsuńKiepsko, że ten kosmetyk Cię uczula :( Pierwszy raz słyszę o reakcji alergicznej po tych masełkach, ale jak widać bywa różnie. Miałam jedno, zdaje się, że Vanilla&Macadamia - i nawet nadal je mam, ale idąc za radą koleżanki dodałam do niego cukru i używam jako peeling do ust. Niestety masełko nie przypadło mi do gustu ze względu na jego praktycznie zerowe działanie... Dlatego na inne warianty już się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńU mnie sprawdzają się najlepiej ze wszystkich! ;) Miałam wersję karmelową, z wanilią i orzeszkami macadamia, a teraz kokosową ;) Następna na pewno będzie ta ;)
OdpowiedzUsuńJa mam wersję oryginalną i jestem zachwycona. Masełko nakładam grubą warstwą wieczorem i rano budzę się z pięknie gładkimi ustami, takie pozostają przez resztę dnia :)
OdpowiedzUsuńMój ulubiony to jagodowy i malinowy, idealne na wiosnę. Jednak od balsamu oczekuję, że będzie porządnie nawilżał, nie tworzył filtr na powierzchni ust.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zapraszam do mnie : http://snowarskakarolina.blogspot.com/
PS: Obserwuję i liczę na rewanż