Cześć!
W dzisiejszym poście słów kilka o produkcie marki Bingo Spa.
Producent przypomina nam, że od 25 roku życia zaczynamy tracić zapasy naszego kolagenu w komórkach skóry. Wtedy też nasza skóra zaczyna tracić na jędrności, elastyczności i zaczynają pojawiać się pierwsze zmarszczki.
Kolagen do ciała marki Bingo Spa za zadanie ma dostarczyć tego cennego składnika naszej skórze, utrzymać ją w dobrej kondycji, dodać sprężystości i młodego wyglądu.
Czy tak się dzieje? Zapraszam do lektury :)
Jak to w przypadku pielęgnacji tej właśnie marki, opakowanie proste, jak dla mnie cieszące oko. Nie lubię nadmiaru grafiki,opisów, pstrokatych opakowań;) Pompka, którą widzicie na zdjęciu oryginalnie należała do kolagenowego serum do mycia twarzy, ale umieściłam ją tutaj, bo rozwiązanie producenta nie zdaje absolutnie egzaminu. Strasznie ciężko jest wydobyć ten balsam z opakowania bez pompki.
Sama konsystencja jest dosyć przyjemna i lekka. Produkt wchłania się naprawdę szybko, nie pozostawiając przy tym tłustej warstwy, ani żadnej upierdliwej powłoczki.
Zapach jak najbardziej na plus. Mi znowu kojarzy się z gumą owocową, trochę z Donaldem :) Lekki, świeży, pozostający na skórze przez kilka godzin.
Działanie niestety mocno średnie. W dni ciepłe sprawdzał się nawet dobrze. Wchłaniał się szybko, pozostawiając skórę z lekkim zdrowym blaskiem, który zauważymy przy skórze nawilżonej, nie suchej.
Teraz natomiast z nawilżeniem mojej skóry nie radzi sobie zupełnie. Po nałożeniu go na ciało, po około godzince już nie czuję, że mam na sobie jakiś balsam. Nawet podczas jego rozsmarowywania wydaje taki dźwięk, jak dotykacie przesuszonej skóry, no zupełnie sobie nie radzi ;(
Większa sprężystość? No skoro tak słabo teraz nawilża to i tej sprężystości nie widzę...
Skład? Proszę bardzo :
Tytułowy kolagen na miejscu 11!! Phi!!!
Nie mogłam używać go każdego dnia, bo wtedy zaczynał mnie podrażniać. Nie wiem, czy przez parafinę w składzie, czy też przez wyciąg z rumianka, na który mam uczulenie. Na szczęście mamy też tutaj extrakt z aloesu i wyciąg z nasion siemienia lnianego, niestety dość nisko w składzie;(
No i na koniec śliczna wiązanka parabenów;)
Ja osobiście nie polecam, no chyba, że dla osób z baaaaardzo niewymagającą skórą, która nie jest też skłonna do podrażnień :)
Miałyście ten balsam? Jak się u Was sprawdził?
Pozdrawiam Was, Jolka.
Miałam go jakiś czas temu, ale w opakowaniu bez pompki, kompletnie nic nie robił i długo się wchłaniał ;/
OdpowiedzUsuńCzyli bubelek....a myślałam, że fajny będzie, szkoda.....
OdpowiedzUsuńMiałam go kiedyś i przy niewielkich wymaganiach dot. nawilżenia sprawdzał się dobrze no i skóra była po ni baaaardzo gładka. Poza tym to bez szału.
OdpowiedzUsuńA miałam go kupić, ale chyba podziękuję.
OdpowiedzUsuńJa go miałam i uwielbiałam :) Jeden z moich ukochanych kosmetyków do pielęgnacji ciała :D Szkoda, że ci nie pasuje, ale w końcu każda skóra jest inna.
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie miałam do czynienia z kosmetykami Bingo :)
OdpowiedzUsuńw ogóle Bingo ma swoje kosmetyki bardzo nierówne, niektóre bardzo udane, inne poniżej oczekiwań :)
OdpowiedzUsuńTo średnio :/
OdpowiedzUsuń